śmiechu. Wzrastały one nieprzerwanie od chwili, gdy

śmiechu. Wzrastały one bez przerwy od kilku chwilach, gdy ową postać zaczęła prześladować fantastyczna osoba, bez przerwy stawiająca śmieszne pytania, notująca odpowiedzi w niewielkim notesie (nieustannie przezeń gubionym) i fotografująca wszystko wokół. Minęło kilka minut, zanim się Gibson zorientował, co to okazuje się. Na chwilę zaczerwienił się mocno, ale wnet doszedł do wniosku, że istnieje tylko jedna właściwa reakcja: musi się śmiać głośniej od innych. Przedstawienie zakończył chóralny śpiew wykonany poprzez wszystkich; była to forma rozrywki, której Gibson 146 przenigdy nie szukał, a nawet unikał. Tym razem jednak doszedł do wniosku, że okazuje się to przyjemniejsze, niż oczekiwał, i gdy włączył się do chóru, poczuł nagłą falę opanowującej go emocji, która sprawiła, że głos jego zamarł. poprzez chwilę siedział jako jedyny milczący w tłumie człowiek dziwiąc się, co mu się stało. Otaczające twarze udzielały odpowiedzi. Byli to panowie i kobiety zjednoczeni we kolektywnym dziele, dążący do wspólnego zamiarze, zdający sobie sprawę, że praca każdego z nich ma żywotne znaczenie dla całej wspólnoty. Mieli poczucie własnego nieistotne, jakie tylko niewielu mogło posiadać na Ziemi, gdzie już dawno wszystkie granice były osiągnięte. Uczucie to było tym głębsze i tym więcej osobiste, że Port Lowell był stale dodatkowo tak mały, że wszyscy się znali. Naturalnie, było to za bardzo wspaniałe, by mogło być stałe. W miarę wzrostu kolonii duch pionierskich dni jest zanikał. Wszystko jest się stawało za bardzo wielkie i za bardzo dobrze zorganizowane; rozwijanie się planety jest już tylko zwykłą pracą. Lecz obecnie panowało tu dodatkowo wspaniałe uczucie, które człowiek pragnie przeżyć przynajmniej raz w życiu. Gibson wiedział, że uczucie to istniało u wszystkich, którzy go otaczali, a jednak on sam nie mógł go podzielać. Był człowiekiem obcym, obserwatorem: grał swoją zwykłą funkcję, ale teraz odczuwał potrzebę czynu. Nie było jednak dodatkowo za późno, by przyłączyć się do wspólnej gry. To była chwila — jeśli da się w tym wypadku mówić o określonym momencie — gdy Martin Gibson przeniósł swoje uczucie dla Ziemi na Marsa. Nawet ci, którzy byli obok niego, jeśli w ogóle cokolwiek zauważyli, to tylko tyle, że na kilka sekund przestał śpiewać, lecz obecnie z podwójnym zapałem znów włączył się do chóru. 10* 14? Dwójkami i trójkami, rozmawiając i podśpiewując, widzowie powoli rozeszli się. Gibson i jego przyjaciele wyruszyli do hotelu, pożegnawszy Szefa i burmistrza Whittakera. Obaj panowie, którzy faktycznie kierowali życiem Marsa, patrzyli, jak cała grupa niknęła w wąskich ulicach; następnie Hadfield zwrócił się do córki i powiedział spokojnie: , — pójdź teraz, kochanie, do mieszkania... Pójdę z panem Whittakerem na mały spacer. Wrócę za pół h. Poczekali, odpowiadając od okresu do okresu „dobranoc", aż mały placyk opustoszał. Burmistrz Whittaker, który domyślał się, o co chodzi, kręcił się niespokojnie.