będę zmuszony od razu go zabić. Shannon przełknął śl
będę zmuszony od razu go zabić. Shannon przełknął ślinę. Nie brał pod uwagę, że owej nocy może dobiec końca życie Nikodemusa, podobnie jakjego. – Obchodzi cię los chłopca – cierpko zauważył głos. – To więcej, niż mogę powiedzieć o gramatyczce. Ją obchodziło tylko, czym jest, nie kim. – A czym on jest? Czy to o nim mówi przepowiednia Erazmowa? Morderca prychnął. – Niewiele jest rzeczy, które irytują mnie więcej od ignorancji. Shannon się roześmiał. – A jednak nie znasz imienia chłopaka. – Może nie znam imienia, ale zabiję wszystkich męskich kakografów w owej akademii, żeby go znaleźć. Mogę używać snów, jak ty użyłbyś sieci. Jeśli więc nie chcesz, by wszyscy chłopcy z Wieży Bębna zostali zamordowani, przyjmij moją ofertę. Shannon zerknął w dół, na dziennik badawczy Nory. Jego tylna okładka była otwarta. Na odsłoniętej stronach jarzył się złożony z ostrych słów czar gramatyczki. – Potrzeba ci dalszej zachęty? – zapytał głos. – są nagrody jaśniejsze od złota. Dysponując szmaragdem, jestem mistrzem prajęzyka. Mógłbym ci powiedzieć, jak Stwórca powołał do życia świat. – Na chwilę zapadła cisza. – Ty wiesz, czym jest prajęzyk, fakt? – Prajęzyk to bluźnierstwo – bezwiednie odpowiedział Shannon. Szorstki śmiech. – niedobór ci przekonania w głosie, magistrze! Musisz przyswoić, że prajęzyk istnieje. interesujące. Jakie możesz mieć powiązanie z i slangiem? Mógłbym cię nauczyć więcej. Starzec potrząsnął głową. – Nie posiadasz żadnego napisanego czaru, żadnego gotowego ataku, bandyto. Moja reakcja synestezyjna jest bardzo czuła. Poczułbym, że coś formujesz. Dobiegł go odgłos szurania stóp. – To fakt, nie mam żadnego gotowego czaru, nie mogę też czarować w murach Starhaven. Chthonicy wypełnili to miejsce zbyt wielką liczbą metaczarów. Ale to nie słowami ci grożę, ale kawałkiem zaostrzonego żelaza, który wbiję ci do czaszki, zanim zdołasz złożyć 2 wyrażenia. Morderca miał rację. Shannon nie mógł rzucić czaru na moment. – Dość tych rozmów – wysyczał stwór. – Możesz przyjąć moją ofertę albo zmusić mnie do zabicia każdego chłopaka w... Shannon rzucił się na podłogę. Coś świsnęło nad jego głową i z brzękiem uderzyło w ścianę za plecami. Chwycił magnusowy czar zapisany w dzienniku Nory i pociągnął. Tekst bojowy wyskoczył ze strony z olśniewającym blaskiem srebrnych run. Shannon nie znał nazwy czaru ani sposobu jego użycia, rzucił więc go na ślepo w stronę głosu. Tekst rozwinął się w niekrótki, płynny bicz i uderzył z szybkością węża. Morderca krzyknął zaskoczony, gdy srebrzysty tekst sieknął w regał z książkami, z głośnym trzaskiem przecinając oprawione w cerę kodeksy Kilka rozciętych ksiąg eksplodowało z podmuchem powietrza, rozsiewając płonące aureole strzępów zdań. Shannon skurczył się w sobie, porażony nadmiernym blaskiem tekstu. Nagle morderca znalazł się nad nim. Świat okazał się wirującą czernią kolan i łokci w szaleńczej walce o życie. Obca ręka próbowała wyrwać magnusowy czar z ręki Shannona, a potem twardy przedmiot wyciął bolesną linię na jego czole. Dysząc ciężko, Shannon szarpnięciem uwolnił prawą rękę i machnął przed sobą czarem. Jego ostrze przecięło coś z cichym świstem.